Czwartek, 25 Kwietnia 2024  Imieniny: Marka, Jaroslawa, Wasyla

VII Parafialna pielgrzymka rowerowa. Jemielnica

Lato w tym roku przyszło wraz z wiosną. Niestety upalne dni skończyły się wraz z odejściem wiosny. Zaczęło się lato, zaczęły się wakacje, a piękna pogoda skończyła się jak ręką uciąć. Nic więc dziwnego, że organizatorzy siódmej już Parafialnej Rowerowej Pielgrzymki z parafii św. Józefa w Kaletach Jędrysku z niepokojem spoglądali w niebo w pierwszą wakacyjną sobotę, 23 czerwca.
Chłodno, niebo zasnute ciemnymi chmurami, silny wiatr. Czy pielgrzymi nie zrezygnują? Czy ktoś stawi się pod kościołem na zbiórce o godz. 07.00? Z nieba zaczyna siąpić deszcz. Ale kaletańskich pielgrzymów na szczęście taka pogoda nie odstrasza. Na plac kościelny wjeżdżają pierwsze grupki rowerzystów. Za nimi kolejne. Za chwilę okaże się, że przybyli prawie wszyscy zapisani uczestnicy. Jeszcze chwila na modlitwę w kościele, błogosławieństwo od proboszcza, krótkie informacje od odpowiedzialnego jak co roku za trasę Grzegorza Kukowki na temat dróg, którymi będziemy pielgrzymować i odprowadzani kościelnymi dzwonami wyruszamy w drogę do dawnego klasztoru cystersów w Jemielnicy.
Pierwsze kilometry – przez kaletańskie lasy do Mikołeski – dają nadzieję na poprawę pogody. Deszcz przestaje padać, przez chmury gdzieniegdzie nieśmiało usiłują przebić się słoneczne promienie. Grupa pielgrzymów zwartym peletonem dojeżdża do drogi na Tworóg, gdzie zostają podzieleni na mniejsze podgrupy, aby bezpiecznie, zgodnie z przepisami ruchu drogowego dotrzeć na pierwszy postój – do kościoła pw. Św. Antoniego w Tworogu.
Po wspólnych śpiewach i modlitwach w kościele, pielgrzymi ruszają w dalszą trasę. Pogoda jednak nie pozostawia złudzeń – ciepło i słonecznie dzisiaj na pewno nie będzie. Smagani dotkliwymi porywami wiatru, pokonawszy kilka wzniesień, pielgrzymi docierają do Świbie, gdzie w ciepłych wnętrzach kościoła pw św. Mikołaja mogą schronić się przed nadciągającą ulewą. Po przejściu ulewy i odpoczynku w gościnnej parafii pielgrzymi wyruszają dalej.
W Dąbrówce do peletonu rowerowych pątników dołącza grupa turystów kolarzy z TKK PTTK im. Wł. Huzy w Gliwicach, aby wspólnie znosić trudy pielgrzymki i podążać do Jemielnickiej Pani. Przed dojechaniem do celu pielgrzymki pątnicy zatrzymują się w jeszcze jednym, bardzo szczególnym miejscu. Jest to polana na skraju wsi, pod wsią Barut. Miejsce to zwane jest Śląskim Katyniem. To tutaj w 1946 roku SB zwabiło w okrutną pułapkę 200 polskich partyzantów i pozbawiło ich życia, zamykając i podpalając w drewnianej stodole. Do dzisiaj na polanie rosną drzewa pamiętające te straszne wydarzenia, na niektórych nawet dzisiaj można dojrzeć ślady tych tragicznych chwil. Zmówiwszy ciche „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…”, pielgrzymi, zadumani nad strasznym losem, który spotkał tych ludzi, wyruszają w dalszą drogę.
Po przejechaniu kolejnych czterech kilometrów docierają do Jemielnicy, gdzie czeka ich miła niespodzianka. Proboszcz zgodził się, żeby mogli zgromadzić się na mszy św. w ciepłych wnętrzach jemielnickiego kościoła. Nie muszą więc moknąć i marznąć na mszy polowej przy cmentarnej kaplicy. Po mszy odprawionej przez naszego ks. Damiana, który jechał z nami na rowerze, na ambonę wchodzi nieznany pielgrzymom ksiądz. W kilku słowach przedstawia siebie i grupę, z którą przyjechał do Jemielnicy. A przybyli z daleka, bo aż z Teksasu. Są potomkami śląskich emigrantów, którzy za chlebem wyruszyli aż za ocean. Ich ojcowie pochodzili z Boronowa i okolicznych wiosek. Padają swojsko brzmiące nazwiska: Wiatrek, Banduch. Wzruszenie ściska za gardło. Pielgrzymi z Ameryki dziękują kaletańskim pątnikom za świadectwo wiary, w którym mieli możliwość uczestniczyć, za mszę św. tak radosną i rozśpiewaną. U nich ciężko tego doświadczyć. „Kuzyni” z Teksasu wyruszają w dalszą drogę, a rowerowi pielgrzymi udają się do poklasztornych ogrodów na chwilę wytchnienia.
Pogoda troszkę się poprawia, można zrobić ognisko, zorganizować zawody. Śmiechom nie ma końca. Najlepsi dostają nagrody, Ci którym się mniej poszczęściło dostają nagrody pocieszenia, w postaci bożych krówek. Każdy cukierek zawiera jakiś święty cytat. Na koniec pobytu w Jemielnicy pielgrzymi zwiedzają jeszcze teren przyklasztorny i pobliskie stawy wraz ze starym kościołem. Czas nagli, trzeba ruszać w dalszą drogę. Powrotna trasa prowadzi pielgrzymów przez Kielczę, gdzie przemiły proboszcz opowiada krótką historię parafii i zaprasza jeszcze do zwiedzenia izby regionalnej. Z Kielczy przez Krupski Młyn pielgrzymi wracają do swojego kościoła na Jędrysku. Tutaj witają ich kościelne dzwony i ksiądz proboszcz hojnie polewający wracających święconą wodą. Wszyscy zbierają się jeszcze w kościele na krótkiej modlitwie, aby podziękować Maryi za szczęśliwy powrót do domu.
Składamy serdeczne podziękowania wszystkim dobroczyńcom tej pielgrzymki: Panu burmistrzowi Klaudiuszowi Kandzi za koszulki z logo miasta i parafii oraz udostępnienie samochodu Urzędu Miasta wraz z kierowcą panem Krzysiem, który nas asekurował. Wszystkim, którzy brali udział w organizacji, Piotrowi za piękne zdjęcia, liderom grup i młodzieży, która dbała by nikt się nie zgubił. Księdzu Damianowi, że opiekował się nami nie tylko duchowo, ale także pokonał całą trasę na rowerze pośród nas pielgrzymów.


Beata Halamus